Placówka Opiekuńczo Wychowawcza "Słoneczny Dom" w Radomiu

sekretariat@slonecznydom.radom.pl
ul. Dzierzkowska 9 26-600 Radom

KORONAWIRUS – CODZIENNE ŻYCIE W PLACÓWKACH OPIEKUŃCZO – WYCHOWAWCZYCH W DOBIE PANDEMII

Przyszedł trudny czas dla wszystkich, ale jest grupa zawodowa, dla której ten czas jest szczególnie trudny i stresujący. To wychowawcy, specjaliści pracujący w domach dziecka. Jak wygląda codzienna praca w dobie COVID-19 w naszej placówce przedstawiam poniżej:)

 

DARCZYŃCY W CZASIE PANDEMII

Wychowawcy w pracy robią wszystko, co w ich mocy, by dzieci i młodzież przebywająca w placówce nie „zwariowała” z nudy. W czasie pandemii doszły  nowe obowiązki, bo przecież trzeba pomóc wszystkim dzieciom w edukacji on-line. Nie jednemu dziecku, nie dwojgu, nie trojgu, a dziesiątce, a czasem nawet piętnastce czy dwudziestce ! Wychowawcy w ciągu swojego dyżuru muszą nagle stać się specjalistami  od matematyki, polskiego, angielskiego, chemii, fizyki. Nie jest to łatwe zadanie tym bardziej, że muszą to zrobić na jednym lub trzech komputerach, które do tej pory służyły dzieciom do gier a nie nauki zdalnej. A to duża różnica , bo chodzi o wykupione  i zainstalowane systemy operacyjne!  Dodatkowo trzeba wykonać również wszystkie codzienne obowiązki wychowawcy jak: przygotowanie śniadania, kolacji, dyżury, sprawdzenie porządków, podanie leków, organizacja obiadu. A gdzie czas na indywidualne rozmowy  z wychowankiem, który tego potrzebuje?? – brak!!!!  Nie można w czasie tej epidemii wpuszczać do placówek wolontariuszy, którzy pomagali w edukacji dzieci. Myślicie, że to jest najgorsze??? NIE!!! Najgorsze jest to, że nasze dzieciaki w normalnych czasach miały kontakt z rodzicami biologicznymi, z kolegami z klasy lub środowiska. Teraz te kontakty ograniczają się do rozmów telefonicznych. I tu pojawia się kolejne trudne zadanie dla wychowawców i psychologa zatrudnionych w placówce. To trzeba dzieciom wytłumaczyć, przepracować i sprawić, by zaakceptowały taki stan rzeczy. Codziennie widzę, jak w moich dwóch domach  trwa ćwiczenie wyobraźni i kreatywności kadry pracującej każdego dnia. Gry, zabawy, warsztaty kulinarne, wieczory filmowe, wyjazdy do lasu /jak można/, gry stolikowe itp.  i inne sposoby na spędzanie czasu wolnego z zachowaniem zasady #zostańwdomu. Jak długo uda się to utrzymać w takim stanie – nikt nie wie. Trzymam więc  kciuki za  kreatywność   i cierpliwość dzieci, wychowawców i moją 🙂 🙂

 

Dużym problemem w placówce jest konieczność przyjmowania dzieci z interwencji w sytuacji zagrożenia ich życia i bezpieczeństwa / a sytuacja izolacji w domach , sprzyja przemocy domowej /. Bo tak naprawdę przy przyjęciu dziecka nie wiemy, czy dziecko przywiezione z interwencji nie jest zakażone, gdzie ostatnio przebywało i z kim miało kontakt. Dlatego przyjęcie nowego dziecka może się wiązać z zarażeniem wszystkich wychowanków i pracowników placówki!!!!  Skazani jesteśmy, by ograniczając możliwość zakażenia, na zorganizowanie strefy bezpiecznej, używania maseczek, rękawiczek, przyłbic, fartuchów, środków dezynfekcji.

 

Dodatkowym problemem jest fakt ucieczek wychowanków z placówek, którzy po pewnym czasie jednak wracają. Na takie sytuacje również musimy być przygotowani.  Wychowawcy  pozostają wówczas postawieni przed trudną decyzją, czy przyjąć dziecko i narazić na ewentualne zakażenie całą placówkę, czy odmówić i ponieść odpowiedzialność 🙁 mając na uwadze dobro dzieci już zamkniętych w izolacji od 12 marca i przyjęcie kolejnych  / z niewiadomego środowiska/ rodzi wiele wątpliwości, ale najczęściej nie mamy wyboru. Jesteśmy postawieni pod ścianą, że musimy przyjąć – mimo braku miejsc!!!!! Czyli cała  placówka jest narażona na zakażenie!!!

 

Teraz bardziej szczegółowo:

 

Ważne , żebyśmy sobie zdawali sprawę z tego, że dzieci przebywające w moich placówkach opiekuńczo – wychowawczych mają najczęściej /prawie wszystkie/ trudne wspomnienia i problemy emocjonalne. Potrzebują pomocy psychologicznej  i opieki pedagoga. Ponadto  część z nich objęta jest leczeniem psychiatrycznym czy psychologicznym w przychodniach specjalistycznych lub prywatnych gabinetach psychoterapeutycznych , a dostęp do wielu z nich jest aktualnie bardzo ograniczony.

 

Dodatkowo jak wszystkie dzieci w domach rodzinnych dzieci z placówki też muszą brać udział  w lekcjach zdalnych. Oczywiście podobnie, jak wielu uczniów z całej Polski mają problem ze sprzętem. W tym wypadku nie chodzi jednak o jeden komputer na troje dzieci, a jeden komputer na kilkanaścioro dzieci.

 

Całodobowa opieka nad dziećmi, odrabianie z podopiecznymi lekcji, łagodzenie między nimi konfliktów, radzenie sobie z ich agresją, przyjmowanie nowych dzieci z interwencji  i tych z ucieczki, zorganizowanie im kwarantanny, która czasem jest niemożliwa, bo jak poddać kwarantannie pięciolatka? Na barkach wychowawców z placówek opiekuńczo – wychowawczych spoczywa teraz bardzo duża odpowiedzialność i ogrom pracy. Problemy się piętrzą. Chociażby zorganizowanie lekcji online dla czternastu  lub więcej podopiecznych w tym samy czasie graniczy z cudem do tego —- „ Pranie, mycie klamek, dezynfekcja powierzchni, ubranie dzieci, rozmowy, przygotowanie posiłków, stanie przy bramie, aby za nią dzieci nie wychodziły, pilnowanie starszych , by po kątach nie paliły – to wierzchołek góry lodowej”- trudny do zdobycia !!!!! A okazuje się ,że moi wychowawcy tę górę lodową zdobywają – nie piszę tu jakim kosztem – bo nie o to chodzi!!!

 

Tak naprawdę  czujemy się się jak osoby pozostawieni sami sobie.  Mamy wrażenie, że Rząd  traktuje nas jak „skażoną strefę”. Jesteśmy odcięci od świata, bez zrozumienia, wsparcia bez testów.  Przykre jest to, że Minister bardziej się więźniami przejmuje niż dziećmi z domów dziecka.  Jako dyrektor czuję się często bezradna kiedy  wychowawcy ślą petycje, że „ rządzący zapomnieli  o naszej grupie zawodowej, tak jakby nas w ogóle nie było”.

 

Pisząc to posiłkuję się również problemami zawartymi w postach grupy społecznościowej zrzeszającej pracowników placówek opiekuńczo – wychowawczych.  Wychowawcy dają z siebie wszystko co możliwe, nie biorą zwolnień, mimo że mogliby, bo wielu z nich ma małe dzieci. Chodzą do pracy, czasami na 24 godziny czy 12 godzin. Nie poddają się, bo wiedzą, że teraz nie mogą zostawić swoiego podopiecznego bez opieki. Bardzo często pracują w pojedynkę lub w dwójkę, po to, że gdyby w placówce wybuchła epidemia, tylko jeden lub dwóch  pracowników zostanie zamkniętych z dziećmi na kwarantannie. Tylko kto się wówczas nimi zaopiekuje? Tego wychowawcy z domów dziecka nie wiedzą. Stąd ich niepokój, żal, frustracja i ubolewanie, że wszyscy rządzący o nich zapomnieli.

 

Muszę też napisać i innym  problemie — Domy dziecka mają obowiązek przyjmowania dzieci z interwencji. Bez mechanizmów weryfikacji, czy „nowe” dzieci miały kontakt z osobami z grupy ryzyka. Placówki pieczy zastępczej nie zostali objęci dodatkowymi rozwiązaniami systemowymi. Nie ma instrukcji oraz wytycznych dotyczących procedowania w sytuacji pandemii oraz zabezpieczenia osób przebywających w pieczy. Moja  placówka to dwa domy – jeden 30 miejsc , drugi 14 miejsc. W większym domu  mamy 6  urlopowanych jeszcze przed zakazem, 4  osoby na ucieczce. Zostaje 16  dzieciaków w wieku od 2  do 17 lat. Od 12 marca przyjęliśmy już siedmioro dzieci. Wszystkie trafiają do odosobnionych pokoi i przynajmniej 10 dni muszą spędzić w izolacji. Proszę sobie wyobrazić rodzeństwo 5 osobowe /zabezpieczone w placówce po przemocy domowej /, które zamyka się w pokoju i każe mu się tam siedzieć, a wyjść może tylko do łazienki,  Takim dzieciom przynosimy posiłki, coś do picia i wiadomo, że musimy zapełnić im też czas wolny – stosując wszystkie możliwe środki ostrożności – maseczki, rękawiczki, fartuchy itp. Dzieci czują się odizolowane, nierzadko przestraszone, że nie mają kontaktu z innymi dziećmi. Przed pandemią wszystkie dzieci przyjmowane były badane w przychodni, był przeprowadzany wywiad, po to, by znaleźć najlepszy sposób pomocy dla nich. W czasie pandemii jest to niemożliwe, nie ma badań, nie ma testów na COVID -19 , radzimy sobie sami i czekamy na …. ….. szczęśliwe zakończenie. W takich warunkach dzieci stają się nerwowe, wpadają w depresje, od tygodni nie mają kontaktów z bliskimi, wstrzymane są urlopowania, przepustki. Robimy co możemy, ale jak długo tak wytrzymamy? Żeby nie okazało się, że, nie daj Panie Boże, płyniemy na Titanicu. Błędne koło 🙁 🙁

 Śledząc obecną sytuację  mam wrażenie,  że czas pandemii sprawi, iż dzieci do przyjęcia będzie coraz więcej. Oprócz dzieci interwencyjnych do domów dziecka są przywożone te z rodzin niewydolnych wychowawczo, też dzieci z przewlekłymi chorobami, którymi nikt nie chce się teraz zajmować.  Ostatni pomysł urzędników to nakaz przyjmowania dzieci  z interwencji bez względu na liczbę miejsc i wiek. My pękamy w szwach  i gdzie tu miejsce na zapewnienie dzieciom standardów, komfortu  mieszkania i bezpieczeństwa? Wiem, że już  dużo dzieci czeka na miejsca w placówce,  placówki rodzinne są pełne a co będzie za trzy miesiące? Nie ma wytycznych co do postępowania w sytuacji pandemii oraz zabezpieczenia osób przebywających w pieczy. Sytuacja pandemii wymaga od rodzinnej i instytucjonalnej pieczy zastępczej oraz służb społecznych niestandardowych działań. Ustawa z 2 marca 2020 roku o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, a także innych aktów prawnych wydanych w związku z pandemią – nie wstrzymały realizacji orzeczeń o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej. Oznacza to, że do rodzin zastępczych, rodzinnych domów dziecka i placówek wciąż trafiają dzieci, także w trybie interwencyjnym. Wprawdzie Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Minister Rodziny Pracy i Polityki Społecznej o niezwłoczne działania na rzecz wsparcia instytucji pieczy zastępczej i zapewnienia dobra dzieci, ale nic specjalnego się w tym temacie nie dzieje.  Dalej cisza.

Kolejny kłopot dla placówek  – kiedyś do nas  przychodzili wolontariusze. Pomagali dzieciom odrabiać lekcje, tłumaczyli zadania, organizowali zabawy czy dodatkowe zajęcia.  Teraz nie mogą tego robić ze względu na ryzyko zakażenia wirusem.  Wychowawcy nie tylko muszą od kilku tygodni odrabiać lekcje z podopiecznymi /to zrobili co dzień i przed pandemią/, ale teraz musieli  przejąć od nauczycieli organizowanie nauki, przerabiane nowego materiału. Nie mówiąc już o tym, że nie jesteśmy polonistami, matematykami, anglistami, chemikami, itp.  Dzieci  w placówce mają duże zaległości w nauce, a przyswojenie nowego materiału idzie bardzo ciężko. Rola wychowawcy sprowadza się  do  spędzenia kilkunastu minut , a nawet godziny na przekonanie   /żeby nie napisać / zmuszenie podopiecznego do wstania i uczestniczenia w lekcjach.  Mamy trzy laptopy na dziewięcioro dzieci w wieku 8-17 lat, słabe komputery /które służy wcześniej do prostych gier/ wszyscy mają lekcje w tym samym czasie. Mega wyzwanie, tym bardziej, że niektórzy  mają orzeczenia i każde dziecko u nas wymaga indywidualnej pomocy. Do tego jak już włączymy laptopy, komputery to okazuje się ,ze internet nie daje rady 🙁   Najlepiej działa  komputer w dyżurce, z którego pobieramy lekcje, odsyłamy lekcje i jeszcze na nim pracujemy. W komplecie jest drukarka,  skaner, ksero, na którym tony papieru. Tonery, papier do ksero pochłania ogromne koszty, których do tej pory placówka nie miała. Do tego telefon, którym robimy zdjęcia i odsyłamy zadania zrobione. A lekcji jest ogrom. Czasami siedzimy z dziećmi po 7-8 godzin. Trzeba przecież wytłumaczyć nowy temat, zrobić kilka zadań. Nauczyciele potrafią dzwonić lub pisać maile  z pretensjami, że lekcje nie przesłane, ćwiczenia nie nagrane, piosenka nie zaśpiewana itp.  Zrobienie wszystkiego na czas graniczy z cudem, nawet wtedy , gdy technika nie kuleje i pomaga, pielęgniarka, dyrektor, psycholog i pedagog.

 

Rok temu strajk nauczycieli – nikt się nie martwił, że dzieci się nie uczą. A teraz z grubej rury. Jak sobie radzimy? A kogo to obchodzi? Jesteśmy grupą zawodową pomijaną wszędzie. Tyramy za najniższą krajową. Swój wolny czas bardzo często poświęcamy naszym podopiecznym. Mają w nas oparcie, często dzwonią. I co, mają nie odebrać lub powiedzieć „dziś nie pracuję, pogadamy jak będę w pracy”. Nasza praca to misja,  a w obecnej trudnej sytuacji to misja przez duże „M”.

 

Ponadto rehabilitacje dzieci na czas epidemii zostały zawieszone. Lekarze, psychologowie, psychiatrzy są dostępni od kilku tygodni tylko na telefon. Planowe zabiegi  i konsultacje też są wstrzymane. Dotyczy to także dzieci z naszych placówek, które coraz trudniej znoszą kolejne tygodnie izolacji. Dzieci bywają agresywne, a bez wsparcia psychologów, w okrojonym składzie panowanie nad agresją w sytuacji izolacji dzieci jest bardzo trudne. Terapie psychologiczne jeżeli się odbywają to tylko online, a to nie to samo co rozmowa terapeuty z wychowankiem w cztery oczy.

 

Zdarza się, że dziecko z zaburzeniami zachowania i emocji wpada w szał i robi sobie krzywdę, rozbija szybę ręką czy głową, robi dziurę w ścianie, rozwala drzwi do pokoju czy  niszczy kabinę prysznicową . Wychowawca musi umieć zareagować  w taki sposób, aby dzieciak nie doprowadził  do nieszczęścia. Nierzadko  po takich akcjach wychowawca opada z sił. A tu trzeba zrobić jedzenie czy rozdzielić kłócących się kolegów.

 

Dobrze, że nasza codzienność  rozjaśniana jest dzięki wsparciu i pomocy naszych stałych przyjaciół, sponsorów. To dzięki nim na twarzach naszych dzieci widzimy uśmiech. 🙂

 

https://www.facebook.com/POWSlonecznyDom/

 

Dzięki nim  otrzymaliśmy  maseczki dla dzieci i  pracowników dojeżdżających komunikacją miejską i pracują zmianowo. Nie chcę, żeby zarazili się koronawirusem i stanowili zagrożenie dla dzieci, które od  dwóch miesięcy  nie opuszczają placówki. Dostaliśmy płyny dezynfekujące, żele dezynfekujące, płyny antywirusowe do podłogi, mydła antybakteryjne, termometry do mierzenia temperatury, rękawiczki. Ale także 4 laptopy do nauki, słodycze, lody, chipsy dla dzieci, żeby  zminimalizować im krzywdę zamknięcia. Wszystkim Ludziom Dobrej Woli, Firmom z całego serca dziękujemy wysyłając im szczere całusy moich podopiecznych.

 

Pisząc ten tekst , posiłkując się również wypowiedziami innych wychowawców z placówek opiekuńczo – wychowawczych w całej Polsce chciałam oddać szacunek wszystkim wychowawcom. Są to ludzie, którzy zapomniani, niezauważani stają się bohaterami nowej rzeczywistości swoich pociech. To oni, wychowawcy, są  dla  podopiecznych placówek  pielęgniarkami, lekarzami, nauczycielami, terapeutami, kucharzami, sprzątaczkami .

Przygotowała

Dyrektor

Placówki Opiekuńczo – Wychowawczej „Słoneczny Dom”

 Placówki Opiekuńczo – Wychowawczej  „Mieszkanie Usamodzielnienia”

Ewa Drelewska